wtorek, 6 sierpnia 2013

Prolog

Na oko siedemnastoletnia dziewczyna spojrzała na zegarek, stojący na szafce nocnej. Wskazówki wskazywały pierwszą w nocy. Nastolatka zrzuciła z siebie koc, po czym usiadła na łóżku. Ziewnęła, przeciągnęła się i wstała z posłania. Potrząsając głową, starała się pozbyć uczucia zmęczenia, które zaczynało ją ogarniać. Podeszła do szafy, z której wyciągnęła czarną bluzę i ubrała ją na szarą koszulkę. Następnie sięgnęła po niebieskie dżinsy i włożyła je. Zaczęła skradać się w kierunku drzwi i bezszelestnie je otworzyła. Na palcach zeszła po schodach, po czym szybko i sprawnie dotarła do drzwi. Usiadła na komodzie, wciągając na bose stopy czarne trampki. Powstała i już miała odkluczyć drzwi, kiedy nagle wpadła na stojak na parasole. W ostatniej chwili złapała go, lecz przedmiot zdążył narobić hałasu. Dziewczyna wstrzymała oddech.
-Mark? – usłyszała kobiecy głos. Chwilę później, przez szparę u dołu zaczęło wydobywać się światło, a serce nastolatki zaczęło bić szybciej – Mark! – powtórzyła kobieta.
-Co się stało, Molly? – odezwał się zaspany męski głos.
-Ktoś tu jest, Mark.
-Wydaje ci się, Mol.
-Proszę, pójdź sprawdzić.
-Dobrze, dobrze, już idę – mruknął, ziewnął, a następnie wstał z łóżka. – Mówię ci, że poza nami, nikogo tu nie ma.
Młoda uciekinierka, rozejrzała się. Jej serce zaczęło uderzać zawrotną prędkością. Zaraz zostanie złapana. Chyba, że… puls znów jej skoczył. Dodatkowo oblał ją zimny pot. Istniała tylko jedna kryjówka. Schowek pod schodami. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. O nie, pomyślała, tylko nie to. Spojrzała na drzwi, prowadzące do sypialni, a następnie zerknęła na te, które prowadziły do schowka. Zdawała sobie sprawę, że nie ma dużo czasu. Ponownie przełknęła ślinę i na drżących nogach zbliżyła się do schowka. Otworzyła od niego drzwi i przymknęła je, kiedy to drzwi od sypialni otworzyły się, a korytarz rozświetliło światło. W progu stał mężczyzna w średnim wieku, który, mrużąc lekko oczy, rozglądał się dookoła. Chwilę później zgasił światło, cofnął się do pokoju, zamykając drzwi.
-Mówiłem. Pusto – mruknął Mark. – Jesteś po prostu przewrażliwiona.
-Rozważna, jak już – poprawiła go Molly i wyłączyła lampkę.
Nastolatka odetchnęła z ulgą, jednak wciąż czuła, że jej serce niemal wyrywa się z jej piersi. Skrytka budziła w niej wielki lęk. Bała się do niej wchodzić nawet w biały dzień, gdy mogła dodatkowo oświecić tą mętną żarówkę, wisząc tuż nad wejściem. A to wszystko przez jej starszego brata, który, gdy miała trzy lata, zamknął ją tam wieczorem na kilka godzin. Bez światła. Z tymi okropnymi pająkami i pajęczynami.
Dziewczyna zadrżała na tamto wspomnienie i oparła się o ściankę, znajdującą się tuż przy wejściu, powstrzymując się, żeby nie uciec z tego brudnego i zakurzonego miejsca, krzycząc przy tym wniebogłosy. Nastolatka zaczęła stukać cicho butem o podłogę, starając uspokoić się wciąż bijące jak oszalałe serce. W końcu, po jakimś kwadransie, który wydał jej się wiecznością, ostrożnie otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Usiadła pod murem i zaczęła głęboko oddychać.
-Nigdy więcej takich akcji – mruknęła, podnosząc się.
Pospiesznie podeszła do uliczki, przeskoczyła niski płotek, po czym ubrała kaptur i ruszyła w stronę placu zabaw. Relaksowała się nocą, idąc po opustoszałej ulicy, oświetlonej pojedynczymi latarniami. Po kilku minutach spaceru dotarła na właściwie miejsce. Na placyku, na jednej z huśtawek siedziała przygarbiona postać.
-Przepraszam za spóźnienie – powiedziała, siadając na innym kawałku plastiku. – Miałam małe kłopoty.
-Zdarza się – odparła postać. – Nie przywitasz się z przyjacielem?
Dziewczyna wywróciła oczami, po czym wstała z huśtawki i uściskała przyjaciela, przyglądając mu się dokładnie. Jej uwagę przykuły zielone oczy. Były inne niż zwykle. Nastolatka wróciła na swoje poprzednie miejsce i odbiła się od ziemi.
-Paliłeś – stwierdziła, odchylając głowę do tyłu.
Chłopak wzruszył ramionami i również zaczął się huśtać. Pomiędzy dwójką zapanowała niezręczna cisza. Dziewczyna zaczynało się robić cieplej, więc zrzuciła z siebie kaptur, przeczesała palcami ciemne włosy i zaczerpnęła powietrza.
-Tęskniłam za tobą – odezwała się w końcu.
-Ja też się stęskniłem. Nie zmieniło się tutaj wiele – stwierdził zielonooki, na co ciemnowłosa pokiwała głową.
-Bez was to już nie jest to samo – powiedziała cicho, patrząc w ziemię.
Zielonooki zatrzymał się, wstał, a następnie podszedł do swojej towarzyszki. Złapał w dłonie łańcuchy huśtawki, która zaczęła zwalniać, aż w końcu stanęła. Następnie przykucnął i spojrzał w oczy nastolatki.
-Mówiłem ci, dołącz do nas.
-Nie mam jeszcze osiemnastu lat – prychnęła i kopnęła kamyczki, leżące pod zabawką. – Poza tym, co bym z wami robiła? Tylko zawadzałabym wam…
-Ty nigdy nam nie przeszkadzałaś i nie będziesz tego robić. Przypomnij sobie ile mieliśmy przygód.
Dziewczyna przymknęła oczy, uśmiechając się.
-Tak. To były czasy.
Nastolatka spojrzała na swojego przyjaciela z uśmiechem. Ten wstał i podał jej rękę. Ciemnowłosa przyjęła ją i podciągnęła się. Chłopak wsadził rękę do kieszeni swojej bluzy i wyciągnął z niej dwa małe zawiniątka.
-Tak jak obiecałem – powiedział i podał je dziewczynie.
-Dzięki – odparła, włożyła jointy do bluzy, po czym zaczęła szperać w kieszeniach. Chwilę później wyciągnęła z nich pomięty banknot, który wcisnęła w dłoń zielonookiego. – Nie szukaj reszty – dodała.
Chłopak uśmiechnął się do niej i razem z nią ruszył w kierunku jej domu. Gdy tam dotarli, nastolatka cmoknęła go w policzek i pobiegła do domu. Zamknęła drzwi, po czym bezszelestnie udała się do swojego pokoju. Rozebrała się, schowała ubrania do szafy, położyła się, a chwilę później ogarnął ją sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz